Na Olusia czekaliśmy 4 długie lata, aż w końcu zdarzył się cud.
Było idealnie, cieszyłam się z każdego objawu ciąży, z każdego dnia kiedy miałam np mdłości, bo to według mnie świadczyło o dobrze rozwijającej się ciąży i właśnie na to czekałam 4 długie lata.
Było idealnie do 13-tego tygodnia ciąży.
Wtedy to, okazało się ze mam zapalenie wyrostka robaczkowego.
Historia jest bardzo długa więc napiszę w skrócie.
Poniedziałek: koszmarny ból, wizyta w szpitalu, powrót do domu.
Wtorek: brak bólu, lekka temperatura.
Środa: rosnąca temperatura, wizyta u mojego ginekologa, szpital, badania, niepewność lekarzy, w końcu decyzja o operacji.
Znieczulenie ogólne, silne leki znieczulające, antybiotyk.
Udało się, malutkie serduszko bije !!!
Teraz miało być już tylko dobrze. Jak to powiedział mój ginekolog: limit pecha na tą ciążę wyczerpałam.
Niestety... 20 tydzień ciąży skurcze przedwczesne, leki (coraz większe dawki), długi pobyt w szpitalu.
Teraz jak o tym myślę, to wydaje mi się to przynajmniej dziwne, że po tym wszystkim co przeszło moje dziecko jeszcze przed narodzeniem się, nie miałam ani jednej myśli, że coś mogłoby pójść nie tak, że moje dziecko mogłoby nie przeżyć lub urodzić się ciężko chore. Chyba Bóg oszczędził mi takich myśli. Niestety wiem ze inni bardzo się martwili, niektórzy nawet nie wierzyli ze moje maleństwo przeżyje.
A jednak moje Słoneczko bardzo chciało żyć i ma na tym świecie swoje zadanie do wykonania.
38 tydzień ciąży, 23 wrzesień 2006 roku- najpiękniejszy dzień w naszym życiu - rodzi się Aleksander, Dominik (znaczy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz